Ameryka Ameryka, ziemia płynąca
zmodyfikowanym mlekiem i sztucznym miodem.
Nowy York, pępek świata, wielkie
robaczywe jabłko, trawione samotnością,
prezentujące się wspaniale na zewnątrz,
ze swoją pychą życia i tłumem zapatrzonych w siebie i tylko w siebie, bardzo
modnych, koniecznie wysportowanych nowojorczyków,
którzy nie przepadają za osobami
niepełnosprawnymi (bo: trzeba im ustępować miejsca w metrze) ani starszymi (mało
produktywnymi), dzieci też nie są mile widziane, dzieci niczego nie udają.
Ulice Nowego Jorku to 24 godzinny teatr, ludzie w maskach i kostiumach udają przed sobą nawzajem jak świetnie im się
powodzi. W systemie który niczego nie oferuje prócz wysokich podatków
i silnie wklepanego za młodu patriotyzmu.
Można tu przepracować całe życie i nie
mieć emerytury która wystarczylaby na przeżycie, ani możliwości korzystania z opieki
medycznej. Twoje dzieci nie pójdą do dobrych szkół jeśli nie zaciągniesz
kredytu lub nie będziesz charować jak wół
przez 6 dni w tygodniu jeszcze zanim się urodzą. Każda firma tutaj ma
inną politykę ubezpieczeń, wiele z instytucji nie daje ich wcale.
Ludzie raczej nie mają nawyku pomagania,
sam sobie radź, nikogo tu nie obchodzi twoje życie, jest nas przecież tak
wielu, każdego można zastąpić. Większość dąży do tak zwanego sukcesu. Kariera
artystyczna nie różni się niczym od kariery bankowej, pracuj ciężko i wyrabiaj
sobie dobre kontakty z "ważnymi" osobami, oto motto amerykańskie,
bywaj w miejscach w których wypada bywać, reklamuj siebie jak dobry produkt,
gdziekolwiek jesteś, nie narzekaj, wszystko ma ci się podobać, kiedy narzekasz
okazujesz słabość, nie lubimy tu takich.
Śmieszą mnie godzinne kolejki do kin i
na "ambitne" sztuki teatralne, powszechnie dostępne w Europie w byle
jakim kinie czy teatrze, zachwycanie się sztuką niedojrzałą, nie mówiącą o
niczym, tylko dlatego że artysta jest znany w pewnych nowojorskich kręgach,
nawet sztuka nie może wybiegać od założonych standardów modowych.
Elita nowojorska nie potrafi używać noża
i widelca, w najbardziej pożądanych restauracjach w mieście jedzenie popycha się
na widelec palcami lewej ręki.
Najbliższymi przyjaciółmi nowojorczyków są ich
zwierzaki, które również noszą modne sweterki a kiedy przyjdzie im zejść z tego
świata, zajmują zaszczytne miejsce w urnie przy łóżku właściciela.
Pocieszam się że to tylko mój prywatny "culture shock", przecież Nowy York jest tak na prawdę wspaniały i pełen możliwości
wybicia się (z mostu brooklinskiego na główkę
;)
Gdybym tylko była typem szczura biegającego całe życie między wylotami kanałów
metra, byłabym zachwycona tym miastem, niestety jestem leniwie wygrzewającym się
na dachu izraelskim kotem.